Dla trzykrotnego Mistrza Polski występ w Janner był, za wyjątkiem Rajdu Polski, pierwszym startem w cyklu Mistrzostw Europy. Kajto już rok temu zapowiadał udział w zagranicznych imprezach i nadszedł wreszcie czas, żeby udowodnić co tak naprawdę jest wart. Presja jaka na nim spoczywała była ogromna.
Chyba każdy polski rajdowy kibic zastanawiał się kiedyś: „czemu on jest taki szybki„. W minionym sezonie, kiedy zabrakło Michała Sołowowa, można powiedzieć, że Kajetan nie miał realnej konkurencji. Świadczyć może o tym sześć z siedmiu rund RSMP, które 34 – latek zapisał na swoje konto. Nie dokonał tego nikt w całej historii naszego krajowego czempionatu, a sięga ona 1955 roku. Ponadto procent oesów wygranych przez duet Lotos Dynamic wzrósł do ponad 70! Wszyscy powtarzali sobie w duchu: „niech on już stąd jedzie„.
I pojechał. Moim zdaniem spełnił pokładane w nim nadzieje. Jechał jak zawsze skutecznie, bez większych przygód mimo gwałtownych zmian aury. Stoczył do tego fascynującą walkę o pierwsze miejsce wśród aut produkcyjnych. Ostatecznie przegrał ją z austriackim kierowcą startującym regularnie w mistrzostwach starego kontynentu – Beppo Harachem. Na swoje konto zapisał jednak zwycięstwo pierwszego dnia i jeden wygrany odcinek w klasyfikacji generalnej rajdu.
Kajetan Kajetanowicz z Jarkiem Baranem ukończyli 30. Janner Rally na 6. miejscu klasyfikacji generalnej i 2. w klasie aut R4/N4.
Bo Polacy nie gęsi…
fot: fiaerc.com
Bardzo ciekawie napisany tekst!